Wczoraj idę sobie jak zwykle na spacer z kisosku z nowiutkim wydaniem magazynu Winx Club a już odkąd byłam w kisoku słyszałąm jak przez megafon darli się jacys wariaci.Co innego jak się drą bo organizują zbiórkę na dawców krwi ale nie to co wczoraj!!!Darli sie przez megafon,ponieważ…zapowiadali,że przyjechał cyrk!!!W jakimś maluchu siedziło sobie trzech panów i rozdawało ulotki reklamujące cyrk.Przejeżdżali także kołomnie i ja próbowałąm nawet na takich debili nie patrzec ale oni do mnie podjeżdżają i drą się przez megafon,że mnie do cyrku zapraszają!!!Przedemną rozawali ulotki jakimś dwóm małym chłopcom,którzy szli z babcią to juz sobie mogłam wyobrazic ich widownię pozatym mówili,ze dzieci za darmo a opiekun płaci 14 złoych.Za 14 złotych to już bym miała na licytację bluzek z Witcha na Allegro a nie na ich zasrany cyrk!!!Co innego jakby jakiś zespół Techno przyjechał do Twardogóry ale żeby robic takie przedstawienie o cyrk!!!Nie nawidze cyrku!!!Od samego urodzenia nawet jak miałam 4 latka to nie lubiłam cyrku bo denerwowali mnie ludzie,którzy robili z siebie wariata jako clowni rzucający w siebie ciastkami a o biednych i wytresowanych zwierzętach nie wspomnąc!!!
Zawsze mi mówiono,że jestm śmieszna a jak kiedyś byłam na bio-chemie,którego tak bardzo pragnęłam i byłam tam tylko miesiąc i jeden dzień czasu to jak kłociłam sie z taką jedną Darią P.,która o rok wczęsniej do szkoły poszła to ona mi dokuczała i powiedziała mi,że ja się na bio-chem nie nadaję,którego tak mocno pragnęłam tylko do cyrku ze mną co mnie bardzo zabolało!!!Taka gówniara mi nie będzie ubliżała!!!
Byłam na bio-chemie ale tam mnie z racji tego,że byłam najstarsza poniżano i śmiali się ze mnie a mój charakter do najłatwiejszych i najmilszych nie należy tak więc sprzeczki między mną a młodszymi wybuchały…
Czy gdybym była inna z charakteru to czy Cyanide jeszcze by żyła???
Nawet moja była przyjaciółka-Michalina W.z Nadodrza powiedziała mi,że mnie od razu polubiła bo jestem zabawna i śmieszna ale ja nie jestem śmieszna ani tym bardziej nie robię z siebie clowna!!!
Pozatym cyrk kojarzy mi się z zagubionymi ludźmi-podróżnikami,którzy są zagubieni i nie mają swojego miejsca w życiu a cyrk traktują jako ucieczkę od życia,którego się boją a robiąc z siebie głupka tylko potrafią bo boją się pracy i życia zewnętrznego.Owszem-cyrkowe akrobacje wymagają godzinnych ćwiczeń od najmłodszych lat i to tez jest cięzka praca ale według mnie to tylko świat dzieciństwa i taka Nibylandia niż prawdziwe życie.
Przypomniała mi sie taka historia,która zaraz opiszę…