Śmierc.Nie ma nic gorszego od śmierci.Po śmierci zycie się nie toczy.Po smierci nie ma już nic.Nic…Nic…Człowiek traci świadomośc a bez świadomości nie może już nic czuc…Tak się zastanawiam co przyczyniło się do śmierci tylu ludzi???Ksiądz Jerzy Popiełuszko,Księża Niedzielak,Zych oraz Suchowolec…Nie tylko oni i nie tylko w dzisiejszych czasach.Ilu ludzi ginie w dzisiejszych czasach i wcale nie musza byc działaczami politycznymi czy angażowac się w cokolwiek.Ludzie giną w niewyjaśnionych okolicznościach w każdym miejscu na kuli ziemskiej.Są to przeważnie ludzie,których nikt na ulicy nie zapamiętałby.Nie wyróżniają sie niczym szczególnym oraz nie popadają w pamięc.Twarze jakich wiele.W Polsce,W Niemczech,W USA czy gdziekolwiek indziej.Kimkolwiek jesteś i to czytasz-spójrz teraz przez włąsne okno,od pomieszczenia,w którym siedzisz przy komputerze i to czytasz.Co widzisz???Może własny plac czy ogródek a byc może zatłoczoną ulicę???Jesli ulicę to wyobraź sobie,że idziesz po tej ulicy w samym środku południa.In the rush hour…In the rush hour…Bo przeciez kiedy idziesz ulicą to mijasz ludzi,prawda???Ilu z nich popadnie Ci w pamięc???
No to teraz zastanów się nad tym,że któregoś dnia oglądasz televizję i akurat trafiasz na moment gdy to w TV pokazują twarz.Twarz jakich wiele.Byc może to już nie twarz,ale rekonstrukcja twarzy.Twarzy,z której byc może zostały już tylko kości lub została ona zrekonstruowana na Photoshop’ie poprzez nałożenie zdrowej warstwy skóry na tę,któa zaczęła się rozkładac,tak aby móc przybliżyc twarz osoby,która nie wiadomo kim jest.No własnie…
Wszyscy jesteśmy jak te osoby NN.Sami siebie nie znamy na tyle aby móc odpowiedziec sobie na pytanie kim jesteśmy,bo wiemy o samych sobie tlyko tyle na ile sami się sprawdziliśmy.Kimże my jesteśmy-zwykli smiertelnicy???Zwykli smiertelnicy,którzy nie mają wstępu nigdzie bez znajomości nie mają w dzisiejszym świecie za wiele do powiedzenia.Niestety.Tak było jest i będzie.Tak jest od wielu lat.Nawet w pozornych czasach wolności.Kiedyś to było tak,że jak ktoś nie miał tak zwanych „pleców”,ten nie miał na co liczyc a tym bardziej na godziwe życie.Wiele osób,któe były internowane w latach 80-tych XX wieku jak na przykłąd pan Lech Wałęsa,mogli liczyc na specjalne traktowanie.Teraz czasy nie za wiele się zmieniły,gdyż nadal niestety bez znajomości niczego się nie załatwi.Ilu ludzi nie mogło lub nie może realizowac się tylko dlatego,że albo nie ma pieniędzy albo nie ma znajomości.Przykre to.
Nepotyzm.Czy znane Wam jest to pojęcie???Mi niestety tak.Przekonałam się o tym na własnej skórze.Nie,nie za czasó komuny bo aż taka stara to znowu nie jestem abym w latach 80-tych XX wieku była ścigana czy próbowała cokolwiek osiągnąc,ale za to przekonałam się o tym bardzo późno bo mając dopiero 33 lata,w 2007 roku.Znaliście mnie już wtedy.Już wtedy pisałam blogi,także i tego bloga.Cofnijcie się teraz w czasie do moich postów na którymkolwiek z moich blogów i co czytacie???Jak bardzo zmienił się mój światopogląd???Światopogląd się nie zmienił ale za to zmieniło się we mnie jedno…
Zauwarzyliście co???Otóż tak-jak miałam se latek 33 i byłam jeszcze bardzo młoda(tak,tak-wiem,że powiecie,że co to za młodośc podczas gdy ludzie w tym wieku zasrane rodzinki mają a kobieta co ma lat 33 to raczej już jest stara bo młoda to taka co ma 18 lat-ale wsadźcie sobie tę opinię gdzieś.)to dopiero co poznawałam życie…I na pewno utkwiły WAM w pamięci moje posty,jak to piszę o tym,że…chciałabym byc wykładowcą.
Otóż tak-już nie chcę byc.I nie zmienię zdania.Wiem dokładnie o tym co to jest nepotyzm oraz układy.Ukłądy są wszędzie.W sądzie,w urzędach a już tym bardziej na uczelniach.Tym bardziej prywatnych.
Przeżyłam proces.Za groźby karalne.O co i do kogo???Otóż tak-gdy w 2007 roku trafiłam po raz pierwszy do Wyższej Szkoły Zarządzania i Finansów we Wrocławiu,wówczas pierwsze co rzuciło mi się w oczy to fakt,że rektorką oraz dziekanem…są mąz i żona.Uczą tam także syn(na przykład tak bardzo kochany niegdyś przezemnie pan od ekonomii,którego to nazywałam Kouichi bo nazywał się Kociszewski) i jego matka(niejaka Irena Kociszewska co też uczy ekonomii).Uczą tam ojciec(niejaki Mercik ze statystyki)oraz jego syn co uczy informatyki i też nazywa się Mercik.To zjawisko własnie ma miano nepotyzmu…
Pamiętam jak w kwietniu 2008 roku,na krótko już po mojej pierwszej rozprawie sądowej,a takową miałam z ta głupią nepotystyczną szkołą,w której to na własnej skórze przekonałam się czym jest nepotyzm,tak więc wówczas w kwietniu 2008 roku,człowiek,który wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie,który był dziekanem tej głupiej szkoły to powiedział mi,że on ma w domu szefa,no bo przecież rektorką jest jego głupia zona.Niestety-nepotyzm się szerzy i bywa dziedzczny.Mimo wszystko ja wówczas bardzo dobrze rozumiałam się z tym Sobczakiem,któy opowiadał mi,jak to czytał na moich blogach o Nadodrzu oraz o tym kominie.Opowiadał mi tez,że mieszka bardzo blisko Nadodrza oraz o swojej córce-Aleksandrze.Tę Aleksandrę widziałam potem po raz pierwszy i ostatni na jego pogrzebie-daty 16 grudnia 2008 na cmentarzu Kiełczowskim…Niedaleko tego cmentarza pracuję teraz ja.Odwiedzam go codziennie.
Nauka jest zła.Wiem coś o tym.Jaka ja byłam kiedyś głupia okreslając samą siebie mianem „szalonego naukowca”.
Nauka jest zła.Jak myslicie-czy ludzie nauki osiągnęli to,co osiągnęli za pomocą swojej widzy czy raczej za pomocą układów oraz powiązań genetycznych???Przecież to już od dawien dawna wiadomo,że jest nawet cos takiego jak pokrewieństwo fikcyjne,gdzie to zwykły śmiertelnik może utożsamiac się z kims kto jest do niego bardzo podobny z wyglądu,ma podobną pozycję społeczną oraz ma podobny charakter oraz upodobania.Nauka jest zła.Człowiek za to jest istotą niezastąpioną.Nie do wiary jak bardzo kruchą istotą jest człowiek.Wystarczy,że straci rękę czy ucho albo nogę i nawet gdy otrzyma protezę to niestety-to już nigdy nie będzie to samo.Nawet gdy przeszczepi się mu rękę czy nogę od zmarłego dawcy-niestety to już nigdy nie będzie on sam.Człowiek jest niezastąpiony i każdy z nas jest potrzebny ale mało kto o tym pamięta,a już tym bardziej nie ludzie nauki.Mogą sobie wyhodowac ludzkie ucho na grzbiecie myszy czy sklonowac w całości owieczkę-ale człowieka nigdy.Nawet gdyby udało im się sklonowac człowieka,co też jest zakazane,to ile by ktoś taki/coś takiego żyło???Zapewne mniej niż 24 godziny,gdyż niestety-komórki wytworzone nie byłyby na tyle silne jak komórki macierzyste,które wytwarzają się w wyniku naturalnego podziału…Nauka jest zła a każdy naukowiec osiągnął tylko i wyłącznie coś dzięki układom oraz znajomościom.I niech mi tu kto powie,że tak nie jest.bo niestety-naukowca się słucha a zwykłego śmiertelnika nie.I naukowcy nie ważne z jakiej dziedziny-czy to medycy sądowi czy fizycy albo jeszcze kto wie jacy genetycy,to gdyby chcięli to wyjasnili by każdą zagadkę kryminalną,nawet i taką,która lezy już w aktach ponad 20 lat.Ale niestety-układy,korupcja oraz ch*j wie jeszcze co włada tym światem a zwykły smiertelnik,taki John Doe(męzczyzna) czy taka Jane Doe(kobieta)jak na przykład ja to mają guzik do powiedzenia czy to pod względem prawnym czy pod jakimkolwiek innym względem.Zatem,gdy przyszedł mój proces to nikt nie liczył się z moim zdaniem.To samo było jeszcze na krótko przed moim procesem-w sierpniu 2009 roku,gdy to pracowałam wówczas w Urzędzie Miasta i Gminy Kąty Wrocławskie.Tam wyzywano mnie od wariatki i nikt nie brał pod uwagę moich potrzeb.Do dziś mam w pamięci to wszystko co przeżyłam tam a była to moja najgorsza trauma…
Kąty Wrocławskie.Poruszyłam już temat tego jak to było kiedy pracowałam jeszcze w Kątach Wrocławskich.Otóż tak-jedynym moim pocieszeniem wówczas podczas tej traumy był mój kontakt z Nadodrzem.Wówczas to przesiadywałam na Nadodrzu zaraz po moim przyjeździe z Kątów i siedziałam na ławce na drugim peronie w oczekiwaniu na pociąg do Twardogóry,z której dojeżdżałam.Myślałam wtedy o wszystkim co się dzieje dookoła i chłonęłam chwile spędzone na Nadodrzu.Takie było moje jedyne pocieszenie wówczas.Pewnej niedzieli(a może była to środa),gdyż niestety czas wtedy płynął la mnie niemal jednakowo a każdy dzień mojego życia,który wyglądał tak samo jak w kieracie,powodował,że nie miałam ochoty pisac blogów oraz dalej życ,gdyż byłam zduszana przez coniektórych,to wówczas przyszła sama z siebie mi do głowy pewna scena. Scena,którą bardzo dobrze pamiętam.Pamiętam i tę scenę jak i melodię,która leciała w tle…
Ta scena jest akurat w tym linku i w tej wersji po 1:13 i przyjrzycie się uważnie tej scenie oraz wsłuchajcie się w tę dziwną melodię.Ta scena razem z ta melodią utkwiła mi wtedy w pamięci,że potrafię to odtworzyc do dziś.Potrafię zamknąc oczy i odtworzyc jak to przechodziłam przez traumę…Tak też ze mną było jak w tej scenie.Płakałam ale nie potrafiłam tego wyrazic.Na samym początku tej sceny Hotaru płacze nad nieżywą złotą rybką.Płacze i drze się do asystentki swojego ojca-Kaori i pyta ją z krzykiem kto zabił jej złotą rybkę…Pamiętam bardzo dobrze tę scenę.Po raz pierwszy oglądałam ją w 1996 roku na Polsacie jak Polsat emitował jeszcze tę głupią Sailor Moon.Wówczas przez przypadek widziałam tę scenę i bardzo mnie ona przeraziła,nawet jeżeli wówczas byłam już osobą dorosłą.to było dla mnie niepojęte i gdyby mnie ktoś wtedy postraszył,że za kilkanaście lat sama będę uczestniczyła w podobnej scenie to bym mu chyba w mordę trzasła…Tak więc wracając do tej sceny to Kaori zapytana przez małą Hotaru na pytanie o to kto zabił jej złotą rybkę odpowiada surowo,że to ona sama i pyta się jej czy ona tego nie pamięta.Widac było przestraszenie w oczach małej Hotaru po tym jak usłyszała tę odpowiedź.
Tak więc i to ja,siedząc około daty 10 września 2009 roku na kanapie i widząc przed soba tę scenę,bo przecież ja przed chwilą płakałam i zadawałam sobie to pytanie:”Kto kazał mi pracowac w Kątach Wrocławskich w Urzędzie Miasta i Gminy???” to normalnie tak jakbym to ja była ta Hotaru co płacze nad niezywą złotą rybką,którą ona sama zabiła i tu juz miałam odpowiedź:”Sama sobie kazałaś…”.
Tak.to wszystko na moje własne życzenie.Niestety tak było…
Zaraz po tej scenie widziałam następną,która następuje po tej scenie.W tej scenie na początku widzimy Hotaru,która stoji u progu klasy i wita się ze wszystkimi.


Gdy staje tam w drzwiach to wszyscy dziwnie się na nią patrzą a gdy pyta się pewnego chłopaka,nad którym wszyscy stoją i widzi,że jest skaleczony to pyta się go co mu dolega a on nagle odsuwa się od niej jak i cała reszta klasy i widac wyraźnie,że wszyscy się jej boją a wszyscy dookoła mówią,że to ona mu to zrobiła i,że jest wiedźmą.Hotaru jest przestraszona i nawet nie wie co się dookoła niej dzieje…Podobnie było ze mną.Tak samo i ja-świadomie lub też bardziej nieświadomie skaleczyłam Tanję-moją ówczesną najlepszą przyjaciółkę.Skaleczyłam ją ale nie fizycznie.Wyzywałam ją oraz życzyłam jej jaknajgorzej na oczach wszystkich…Podobnie jak Hotaru z tym chłopakiem.Co do szkoły to nawet nie chciałam jej ukończyc i nie ukończyłam jej do dziś.Stanęłam na bakier z prawem.
Gdy wróciłam świeżo do szkoły,w październiku 2009 zaraz po traumie,jaką przeżyłam w Kątach Wrocławskich,którą skończyłam daty co prawda 15 września 2009 ale została ona we mnie,gdzie próbowano mnie zduszac to moje prawdziwe ja odżyło.Krzyczałam,że nie chcę byc politykiem a wszystko co ma związek z politykom,żonami bo politycy je mają oraz Kątami Wrocławskimi budziło we mnie taka agresje,że na kogokolwiek kto się do mnie odezwał reagowałam agresją.Z tym,że moja świadomośc przy tym nie wygasła.To wyglądało mnie więcej tak jak w przypadku tej sceny w szkole z Hotaru.Każdy się mnie bał.Na wniosek mojej grupy na studiach,moja sprawa została najpierw skierowana do komisji dyscyplinarnej po raz kolejny a potem już do prokuratury,którą to straszono mnie od czerwca 2009,jednak wówczas już zapadł jeden wyrok na mnie bez mojej wiedzy i mojego udziału.To się nazywa zaoczne wydawanie wyroku i wówczas moją sprawę umorzono ale akta pozostały otwarte,by ostatecznie zapisac je od 3 listopada 2009 do 21 grudnia 2009,gdy to miałam proces i werdykt ostateczny oraz 600 zł grzywny…
Idąc dalej po tym jak to we wrześniu 2009 jeszcze pewnej niedzieli tak pomiędzy godziną 18 a 20 siedziałam i w kółko oglądałam tę scenę to tam dalej jest jeszcze taka scena jak Hotaru płacze swojemu ojcowi,że nie wie o tym aby kogoś krzywdziła oraz żali się mu-swojemu ojcowi naukowcowi,że czasem ma odczucie,że w niej siedzi jakieś drugie ja.Ojciec ją uspokaja,że to nie jej wina.
Oto ta scena:

Mi ta scena wówczas przypomniała moje rozpaczliwe wołanie,że ja nie chcę byc politykiem.Sama sobie co prawda świadomie wybierałam studia o kierunku politologia oraz pracę w Urzędzie Miasta i Gminy w Kątach Wrocławskich ale zrobiła to tylko po to aby móc pokazac samej sobie,że nie mam zamiaru byc jakąś żoną lub matką oraz matką polką.Chciałam pokazac,że jestem kims lepszym…Lepszym niż ta cała kolektywa,puste społeczeństwo co myśli zbiorowo.Chciałam szukac społeczeństwa otwartego Popper’a,jednak niestety-to już nie te czasy gdzie ludzie dorabiali się ciężką praca oraz na własnych stwierdzeniach.Teraz każdy dorabia się po znajomości a dookoła szerzy się nepotyzm a Wyższa Szkoła Zarządzania i Finansów we Wrocławiu zamiast kształtowac charakter człowieka-niestety próbowała mnie zdusic a zamiast liczyc się z moim zdaniem nazwała ,mnie dzieckiem i zamiast liczyc się z moim zdaniem zrobiła ze mnie dziecko z problemami.Jeszcze bezczelnie śmiała twierdzic,że kiedyś będe zależna od Grażyny Berentowicz-Sobczak oraz będę kiedyś uczyła w tej szkole bo przeciez jestem takim biednym ale zdolnym dzieckiem,które pewnie w domu ma problemy,że trzeba mi pomóc ale moim zdaniem to pani Berentowicz ma problemy chodźby z racji tego,że jak się urodziła to była późnym dzieckiem,gdyż jej ojciec,którego pochowała we wspólnym grobie ze swoim męzem,to jej ojciec był rocznik 1908 z tego co ja wiem a ona jest chyba 1951 więc wiem,że ona ma problemy natury emocjonalnej.W sądzie ludzie,którzy mnie nie znali a bronili od niechcenia to powoływali się na to,że przeciez ja mam bardzo dużą wiedzę oraz,że szkoda by było zamknąc kogoś kto ma jeszcze całe życie przed sobą.Duża wiedza nie gra roli.Bo raz,że nauka jest zła a po drugie-wszędzie jest nepotyzm.
A ja płącząc jak ta biedna Hotaru i wołając jak to nie chcę byc politykiem czy politologiem i chodzic w garniturku coś w stylu Angela Merkel to naprawdę przed oczami staje mi ta scena,którą to zaprezentowałam.