Po zburzeniu

Zaraz po tym co widziałam jak mi zburzyli komin nastawni i nic nie pomogło,wybiegłam na miasto na Trzebnicką i chodziłam bez celowo po mieście.Łaziłam po cukierniach ale nic nie kupowałam.Raz tylko za złotówkę kupiłam sobie serduszko z galaretki(Nadodrzański specjał:)) i je zjadłam.Moje zachowanie nie było spowodowane brakiem pieniędzy tylko tym,że juz nigdy nie wejdę do starej nastawni i już nigdy nawet z oddali nie zobaczę komina nastawni WNO,który zawsze mi towarzyszył odkąd pojawiłam się po raz pierwszy na Nadodrzu.

Dodaj komentarz